sobota, 29 grudnia 2012

Dziewięć

 Obudziła się zaskoczona, ale i trochę wystraszona. Śnił jej się Paul. Mówił jej, że cieszy się, iż jej miłość kwitnie i że jest szczęśliwa. Kazał jej obiecać, że nie będzie rezygnować ze szczęścia przez niego. Obiecała. Ale czy musi dotrzymać słowa złożonego sennej zjawie? Oprócz jej moralności, nic nie mogłoby ucierpieć, gdyby złamała przysięgę.
 Zostawiając te pytania za sobą, rozleniwiona Emma wyszła spod ciepłej pościeli i ociężale ruszyła ku łazience. Po wykonaniu wszystkich niezbędnych czynności, wzięła gazetę, w której znajdował się debiutancki wywiad Lucasa i poszła do kuchni.
- Dlaczego nie pokazałaś nam tego wczoraj? – Oczy jej mamy błyszczały niczym dwie małe iskierki. Widać było, że już nie może się doczekać, by przeczytać artykuł jej syna.
- Nie miałam do tego głowy – mruknęła ospale, podała magazyn swojej rodzicielce i zrobiła sobie lekkie śniadanie, które zjadła ze smakiem.
 Wróciła do swojego pokoju i sprawdziła, czy Hiszpan jej odpisał. Zastała krótką, ale znaczącą bardzo wiele, wiadomość: ‘Do zobaczenia’. Emma mimowolnie uśmiechnęła się. Bardzo się cieszyła, że jednak nie było za późno i Torres do niej przyjedzie. Pozostawało już tylko jedno pytanie: kiedy może się go spodziewać?
***
 Torres był wniebowzięty. Od momentu, gdy dostał e-maila od Emmy, aż do teraz, szalał z radości. Cały czas na jego twarzy gościł uśmiech. Na treningu, który zakończył się godzinę temu. dał z siebie dwa razy więcej niż zawsze. Trener był z tego rezultatu bardzo zadowolony, ale nie wiedział jeszcze, że jego główny napastnik ma zamiar opuścić spotkanie z Sunderlandem. Fernando uważał, że jego koledzy doskonale sobie bez niego poradzą. Emma dała mu szansę i nie zmarnuje jej przez jakiś mecz z, nie najlepiej prezentującą się w tym sezonie, drużyną. Daniel miał jakoś wyjaśnić jego nieobecność, ale jak chciał tego dokonać? Hiszpana nie bardzo to interesowało. Liczyła się tylko Emma i jak najszybsze dostanie się do niej. Tak bardzo chciał ją uściskać i złożyć na jej ustach delikatny pocałunek… Ale na to musiał poczekać jeszcze kilka dni. Czuł, że będą to najdłuższe doby w jego życiu. Ale myśl o nagrodzie, dodawała mu skrzydeł.
***
 Siedzieli przy kuchennym stole, pijąc mocną kawę. Oboje pogrążeni byli w swoich myślach. Wspólnie rozmawiali już na wiele tematów, ale tych naprawdę istotnych, woleli unikać. Jednak dzisiaj brunet czuł, że musi o tym porozmawiać, a jego towarzysz wydawał się być najlepszym kandydatem.
- Wiesz co? – zagadnął. – Stęskniłem się za Emmą. Tyle czasu się nie widzieliśmy.
 Lucas uśmiechnął się.
- Wiem, ja też za nią tęsknię. Pocieszam się tym, że jest duża możliwość, by studiowała tutaj dziennikarstwo.
- Twoja krew – zaśmiał się. – Ale dlaczego akurat tutaj?
- Ze względu na Torresa. Podobno ma di niej przyjechać.
 Sebastian otworzył szerzej oczy.
- Ale… Przecież oni się rozstali.
- Niby tak, ale nie do końca. Emma go kocha i chce z nim być. – Spojrzał na kolegę podejrzliwie. – Seba, o co chodzi? – Widząc błagalny wzrok bruneta, westchnął. – No nie, ty chyba nie chcesz powiedzieć, że…
- Nie, nie! – Sebastian wszedł mu z słowo. – Nic do niej nie czuję, to tylko przyjaźń.
 Na twarzy Lucasa pojawił się wyraz ulgi.
- To dobrze – powiedział. – Z pewnością moja siostra nie chciałaby cię urazić, gdybyś coś do niej czuł, ale nie przestałaby być z Torresem.
- Wiem to. Ale nie musisz się o nic martwić, powiedziałem ci prawdę.
 Blondyn jeszcze raz się uśmiechnął i poszedł do swojego pokoju, mówiąc, że musi napisać jakiś reportaż.
***
- Naprawdę nie chcesz już nic zrobić?
- Nie ma sensu.
- Zawsze jest. Wystarczy go tylko znaleźć, a ty tego nie robisz.
 Słowak popatrzył na swojego przyjaciela spode łba.
- Nawet jeśli bym go znalazł, to co mam zrobić? Iść i rzucić się jej pod nogi, błagając, by mnie zechciała? – prychnął. – Błagam…
- Jeśli nie masz zamiaru robić nic innego, lepsze i to.
- Idź do diabła. – Martin machnął lekceważąco ręką.
 Traktował swojego towarzysza jak brata, ale jego pozytywne nastawienie do wszystkiego było bardzo naiwne. Czy ten chłopak myślał, że jeśli powie sobie, iż będzie dobrze, to rzeczywiście tak będzie?
 Najgorsze w tym wszystkim było to, że próbując zniszczyć związek Emmy i Fernando, jeszcze bardziej im pomógł. Wieść o tym, że Hiszpan jechał do blondynki już do niego dotarła i niemalże rozerwała do ze złości. Wtedy też uświadomił sobie, że nie ma już o co walczyć.
***
 Blondyn niespokojnie wiercił się na swoim miejscu jak mała pchła. Wiedział, że do lądowania jeszcze daleko, ale już nie mógł się go doczekać. Najchętniej wyskoczyłby z samolotu i pobiegł do Emmy na nogach. Zastanawiał się, czy ona również tak się niecierpliwi, jednak w porę przypomniał sobie, że przecież nie uprzedził jej, kiedy dokładnie dotrze na miejsce. Wziął od Lucasa jej adres, by móc zrobić jej niespodziankę. Jaka będzie jej reakcja? A co, jeśli nie zastanie jej w domu? Szybko odepchnął od siebie tę myśl.
 Obok Torresa było wolne miejsce, więc jakiś chłopczyk, mający około jedenastu lat, usiadł obok niego z kartką i długopisem w ręku.
- Dzień dobry – szepnął. – Czy… Czy mogę prosić pana o autograf?
 Hiszpan uśmiechnął się promiennie do dziecka.
- Oczywiście. – Złożył swój podpis na papierze. – Dokąd lecisz?
 Chłopiec był ewidentnie zdezorientowany, ale w końcu się opanował.
- Do cioci. Dawno u niej nie byliśmy. – Zawahał się. – A pan?
- Do bardzo dobrej koleżanki. Też bardzo dawno jej nie widziałem i tęsknię za nią.
 Chłopiec siedział i rozmawiał z piłkarzem jeszcze jakiś czas, z każdym zdaniem coraz bardziej oswajając się z towarzyszem.
 Jednak czas lądowania przyszedł nad wyraz szybko. Hiszpan zabrał szybko swoje bagaże i wyszedł z budynku lotniska. Szybkim krokiem udał się w stronę ulicy wskazanej przez Lucasa. Był tak podekscytowany, że nawet nie zauważył piękna miasta, w którym się właśnie znajdował.
 Dochodząc do domu dziewczyny czuł się tak, jakby serce zaraz miało wyskoczyć mu z piersi. Postawił walizki przy drzwiach. Modlił się w duchu, by Emma była w domu. Nie wytrzymałby, gdyby miał na nią czekać.
 Zapukał. Jego oddech ustał na chwilę. W wejściu ukazała się znajoma twarz, której wyraz zmienił się w mgnieniu oka.
- Emma!
- Fernando!
 Oboje rzucili się sobie na szyję, a po ich policzkach popłynęły łzy radości. Nikt nie byłby w stanie opisać ich emocji w tamtej chwili. Ale nie było to potrzebne, ponieważ kilka sekund później złączyli się w namiętnym pocałunku, mówiącym sam za siebie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz